Straż pożarna w powojennym Zabrzu
Przypominamy wybrane teksty, które w minionych latach ukazały się na łamach Naszego Zabrza Samorządowego dzięki współpracy z Muzeum Miejskim w Zabrzu. Pozostając w klimacie obchodzonego w maju Dnia Strażaka, zobaczmy, jak wyglądały początki straży pożarnej w Zabrzu po II wojnie światowej.
Koniec niemieckiego Zabrza był też dosłownym końcem niemieckiej straży pożarnej w mieście. W styczniu 1945 r., po zdobyciu Zabrza przez Armie Czerwoną, strażacy zabrzańscy zostali rozstrzelani podczas pełnienia swych obowiązków przez Sowietów, kiedy wyjechali gasić pożar na placu Dworcowym. Efektem tragedii były łuny pożarów unoszące się wieczorami nad miastem – skutek podpaleń dokonywanych przez rabujących i dopuszczających się innych aktów bezprawia krasnoarmiejców.
Po przejściu frontu władze w mieście objęła Komendantura Wojenna, na czele której stał pułkownik Paweł Agniaszwili. Do pomocy został przy niej utworzony cywilny aparat pomocniczy Freies Deutschland, składający się z dawnych członków Komunistycznej Partii Niemiec. Jak wspominał członek FD Filip Sieroń, członkowie komitetu udali się do komendanta, aby przekonać go o konieczności ponownego zorganizowania straży ogniowej, na co komendant przystał. Misję powierzono Szymanskiemu oraz Langemu. Straż liczyła około 200 osób. W ten sposób mieszkańcom zapewnione zostało jako takie bezpieczeństwo przeciwpożarowe.
Z chwilą objęcia miasta przez władze polskie w marcu 1945 r. prezydent Paweł Dubiel rozpoczął starania o likwidację Freies Deutschland, a także przejęcie straży pożarnej przez polską komendę. Ostatecznie zabudowania i majątek ruchomy straży pożarnej zostały przekazane administracji polskiej 17 kwietnia 1945 r. Przejmującymi z polskiej strony byli kpt. poż. Jerzy Królicki, mianowany 1 kwietnia 1945 r. przez wojewodę Aleksandra Zawadzkiego komendantem straży pożarnej w Zabrzu, oraz prezydent Zabrza Paweł Dubiel. Przekazania dokonał dowodzący do tego czasu strażą tymczasowy komendant Ignacy Sobolewski, podlegający bezpośrednio komendzie wojennej miasta.
Pułkownik Agniaszwili zastrzegł jednak, że własnością straży jest tylko sprzęt bojowy. Tymczasem był on w większości przestarzały i zużyty. Nadawał się do remontu. Budynki przy ul. Stalmacha uległy podczas sowieckiego zarządu i na skutek mrozów dewastacji. Rozerwało rury wodociągowe i centralnego ogrzewania. Uszkodzona była instalacja gazowa. Do września 1945 r. usterki usunięto we własnym zakresie. Zorganizowano warsztaty: mechaniczno-ślusarski, stolarski, malarski.
W chwili przejęcia straży istniały następujące oddziały: Komenda i Oddział Centralny w Zabrzu, Oddział I w Biskupicach, Oddział II w Maciejowie, Oddział III na Zaborzu i Oddział IV w Mikulczycach. Z dniem 1 czerwca 1945 r., w związku z zakończeniem działań wojennych i z powodu wysokich kosztów utrzymania, po porozumienie z prezydentem Dubielem, zlikwidowano oddziały w poszczególnych dzielnicach, pozostawiając jedynie oddziały zabrzański i biskupicki. Ten ostatni funkcjonował jeszcze do końca 1946 r.. Następnie został zlikwidowany. Ponownie uruchomiono go 17 maja 1947 r. i znowuż zlikwidowano. W styczniu 1948 r. oddział w Biskupicach znów funkcjonował. W 1949 r. uległ jednak ponownej likwidacji.
Z chwilą objęcia straży stan osobowy wynosił 200 ludzi, z czego tylko dwóch było Polakami (komendant i jego zastępca). 5 sierpnia 1945 r. stan straży pożarnej wynosił 125 osób, głównie repatriantów ze wschodu. W warsztatach pracowali ciągle Niemcy, których systematycznie usuwano z pracy i miasta. W tym czasie w straży było ich już tylko dziesięciu. W związku z niskimi płacami stan zatrudnienia spadał i z końcem roku pracowało już tylko 95 strażaków. Był to główny problem straży. Niskie uposażenie powodowało dużą rotacje kadr, a co za tym idzie, obniżenie sprawności bojowej jednostki, tracącej wykwalifikowanych pracowników. Jak informowano w sprawozdaniu: „stały odpływ wyszkolonych pracowników, którzy szukają większych zarobków w przemyśle ciężkim”.
Na wyposażenie straży w początkowym okresie składały się dwa wozy bojowe, jeden samochód z drabinką, jedna motopompa i dwie hydronetki. Od czerwca do końca roku strażacy ugasili 45 pożarów. W remizie utworzono warsztat szewski i szwalnie, które szyły we własnym zakresie uniformy dla strażaków. Latem utworzono też warsztat napełniania gaśnic, co było bardzo istotne w związku z tym, że sprzęt tego typu nie był wówczas dostępny na rynku.
W związku z pozyskaniem z darów UNRRA karetki pogotowia, planowano utworzyć pogotowie ratunkowe ze stałym dyżurem lekarskim. W latach 1947-1948 strażacy budowali też we własnym zakresie karetkę na podwoziu Opla. Rozpatrywano nadbudowę remizy, czego na szczęście, ze względu na walory architektoniczne budynku, nie dokonano.
W 1946 r. stan zatrudnienia spadł do 76 pracowników. Ugaszono 61 pożarów. W styczniu 1947 r. straż zatrudniało tylko 78 pracowników, ale liczba ta systematycznie rosła, osiągając z końcem roku 93 strażaków. Ugaszono w tym roku 39 pożarów. Straż dysponowała wówczas trzema wozami bojowymi, drabiną bojową starego typu, dwiema motopompami, trójprzęsłową drabiną wysuwaną, drabiną wysuwaną dwuprzęsłową, sześcioma drabinami hakowymi oraz drobnym sprzętem pomocniczym. Brakowało podstawowego sprzętu, typu toporki, pasy, drabiny. Zużycie węży wynosiło 70 procent.
W 1948 r. liczba wozów bojowych nie zmieniła się. Zatrudnienie wynosiło z końcem roku 89 osób, choć w sierpniu było już 98 zatrudnionych. Łącznie strażacy ugasili 48 pożarów, biorąc udział w akcjach poza miastem, m.in. w gaszeniu pożaru w hucie w Gliwicach. Wyjeżdżali też do usuwania szkód wyrządzonych przez huragan, który przeszedł przez miasto latem 1948 r., uszkadzając m.in. wieżę kościoła św. Franciszka na Zaborzu.
Jedyną inwestycją, jaką udało się przeprowadzić w tym roku, była przebudowa suszarni węży gaśniczych. Pod koniec 1949 r. jednostka posiadała wóz bojowy z motopompą „Klöckner”, wóz z motopompą „Daimler”, samochód z drabiną 22-metrową „Daimler”, wóz pianowy „Nürnburg”, samochód GMC z autopompą, samochody cieżarowe, „Thornycroft” i „Studebacker” (uszkodzony), samochody „Willys” i „Framo” (uszkodzone), sanitarkę „Opel”, motopompy „Magirus” i „Koebe”, armatkę pianową „Apolda_Berlin”. W czerwcu tegoż roku w straży pracowały 92 osoby. Z dniem 1 października 1949 r. na stanowisko komendanta powołano kpt. poż. Ludwika Nowickiego, który zastąpił dotychczasowego komendanta Jerzego Królickiego. Można uznać, że to symboliczny moment zakończenia pierwszego etapu organizacji polskiej straży pożarnej w Zabrzu.
Zbigniew Gołasz