TV Zabrze

Pierwsze dni Wielkiej Wojny

Przypominamy wybrane teksty, które w minionych latach ukazały się na łamach Naszego Zabrza Samorządowego dzięki współpracy z Muzeum Miejskim w Zabrzu. W lipcu przypada rocznica wybuchu I wojny światowej. Jakie nastroje panowały wówczas w Zabrzu?

Fot. Muzeum Miejskie w Zabrzu

Zabrze z chwilą wybuchu I wojny światowej, gdy 28 lipca 1914 r. Austro-Węgry wypowiedziały wojnę Serbii, leżało w granicach Cesarstwa Niemieckiego. Niemcy do konfliktu, jako sprzymierzeniec monarchii Habsburgów, przystąpiły 1 sierpnia. Jakie w tych pełnych napięcia dniach panowały nastroje wśród mieszkańców Zabrza, można ocenić przede wszystkim na podstawie artykułów z lokalnej prasy. Nie dość bowiem, że gazety regularnie opisywały ówczesną atmosferę, to na dodatek stanowiły podstawowe źródło informacji o bieżących wydarzeniach. 

W przededniu wybuchu wojny przed zabrzańskimi siedzibami poszczególnych tytułów, „Zabrzer Anzeiger” i „Der oberschlesische Wanderer” przy Dorotheenstraße (ul. 3 Maja) oraz „Oberschlesische Volksstimme” na rogu Kirch- i Schechestraße (ul. Klimasa i Lutra), gromadził się rządny informacji tłum, natychmiast komentujący nowe wiadomości. Na ulicach panował ożywiony ruch, zaś lokale i restauracje tłumnie odwiedzali goście, przy każdym stoliku żywo dyskutujący na ten sam temat: wojna Austro-Węgier z Serbią oraz dalsze losy Niemiec i Europy.

Podobnie jak w całej Rzeszy, w Zabrzu manifestowano poparcie dla monarchii Habsburgów, które wzmagać się miało z każdym dniem. Na przykład 25 lipca w Café Metropol (pl. Dworcowy) z entuzjazmem wypowiadano się o Austrii i jej sędziwym cesarzu Franciszku Józefie, zaś w Café Kaiser (ul. 3 Maja 6, obecnie Galeria Muzeum Miejskiego w Zabrzu Café Silesia) śpiewano niemieckie i austriackie pieśni narodowe. Mimo patriotycznego nastroju czuło się napięcie i oczekiwanie, które potęgowała świadomość niedalekiej granicy z popierającą Serbię Rosją oraz z Austro-Węgrami. 

Ostatniego dnia lipca Niemcy zagroziły wypowiedzeniem wojny, jeśli Rosja nie odwoła mobilizacji. Wiadomość ta poruszyła wszystkich, oznaczała bowiem bezpośrednie już zagrożenie konfliktem zbrojnym. Natychmiast też się rozprzestrzeniła, wywołując powszechne zainteresowanie i potęgując zbiegowiska na głównych ulicach Zabrza, przed dworcem oraz zapełniając lokale. Na twarzach ludzi malowała się przede wszystkim powaga. Rozpoczął się szturm na sklepy z artykułami spożywczymi, gdzie panie domu kupowały większe ilości podstawowych produktów typu mąka, cukier czy sól. Tłum odwiedził też kasy oszczędnościowe i banki, chcąc wyciągnąć z nich swoje oszczędności. Za wywołanie tej sytuacji oskarżano cara Rosji, który odrzucał pokojową rękę Wilhelma II. 1 sierpnia w całym kraju ogłoszono mobilizację. W ciągu następnych czterech lat wojny zginęło 56 tys. Górnoślązaków, a 28 tys. zostało inwalidami. Ilu mieszkańców Zabrza ruszyło na front, na dzień dzisiejszy nie wiadomo. Wiadomość o zarządzonej mobilizacji ogłoszono tu afiszem na budynku poczty przy pl. Dworcowym. Mimo że mobilizacji wszyscy się już wówczas spodziewali, odebrano ją jak grom z jasnego nieba. Szybko jednak wzbudziła patriotyczny entuzjazm. Kawiarnie i restauracje ponownie zgromadziły tłumy gości, panował zgiełk i radosne poruszenie. Wygłaszano wzniosłe przemowy, śpiewano pieśni narodowe i wznoszono toasty za powodzenie w walce niemieckich oddziałów. Przeprowadzono też pierwsze spontaniczne zbiórki pieniędzy na cele wojenne.

Od tego momentu imponująco wzrosła frekwencja na nabożeństwach we wszystkich zabrzańskich kościołach. Odnotowano też większą ilość odprawianych ślubów w poszczególnych parafiach, gdzie panowie młodzi byli powołanymi pod broń. Zarządzeniem cesarza 5 sierpnia w całych Niemczech wyznaczono powszechnym dniem modlitwy. Wilhelm II wezwał naród do uczestnictwa we wspólnych błaganiach o wstawiennictwo Boga. Na wezwanie to odpowiedzieli zarówno zabrzańscy katolicy, ewangelicy jak i żydzi, organizując w swoich świątyniach uroczyste nabożeństwa, gromadzące tłumy wiernych. Modlitwy w intencjach wojennych stały się odtąd stałym punktem w poszczególnych kościołach, np. u św. Anny zaplanowano, że będą się one odbywały codziennie o 19.00, na zamianę w języku niemieckim i polskim, zaś w kościele Pokoju, prócz poniedziałku i soboty, o 17.00. W następnych tygodniach częstotliwość tych modlitw uległa jednak zmniejszeniu. Do wzruszających scen dochodzić miało w trakcie pożegnania poborowych z ich rodzinami, zwłaszcza w przypadku tych wielodzietnych. Z powodu mobilizacji zamknięto też wiele punktów handlowych czy usługowych, których właściciele wyruszyli na wojnę. Do wojska w pierwszych dniach sierpnia trafił sam burmistrz gminy Zabrze, Alexander Held.

W całych Niemczech żołnierzy idących na front traktowano jak bohaterów i obrońców ojczyzny. Tak samo było również w Zabrzu. Gdy wieczorem 6 sierpnia przez gminę maszerowały wojskowe oddziały, mimo padającego deszczu na ulicach zapanowało powszechne poruszenie. Wojacy szli z pieśnią na ustach, witani przez mieszkańców, którzy licznie wybiegli ze swych domów. Do żołnierzy kierowali oni serdeczne okrzyki, wymieniali z nimi uściski dłoni, w ręce wciskali im pieniądze oraz cygara.

Innym razem, 10 sierpnia, przejeżdżających żołnierzy ugaszczały na dworcu członkinie zabrzańskiego oddziału Vaterländischer Frauenverein, kobiecej organizacji patriotycznej, założonej tu już w 1880 r. Na wojaków czekała gorąca kawa, lemoniada i inne napoje orzeźwiające. Nie brakowało też mleka, ciasta, pieczywa i wyrobów tytoniowych, przekazanych do dyspozycji towarzystwa przez różnych darczyńców. Wybuch wojny wyzwolił bowiem w społeczeństwie, które nie poszło do bezpośredniej walki, potrzebę współuczestnictwa w obronie kraju poprzez organizację i udział w licznych akcjach charytatywnych. W Zabrzu niemal natychmiast ruszyła machina zbiórek, przede wszystkim pieniężnych, ale też i rzeczy materialnych, koordynowana głównie przez miejscowy oddział Czerwonego Krzyża. Różne kwoty ofiarowały zarówno osoby prywatne jak i stowarzyszenia po przeprowadzanych wewnętrznych zbiórkach czy ze związkowych kas. Również zakłady pracy nie pozostawały w tyle. Szczególny popis dała tu m.in. spółka akcyjna 

Donnersmarckhütte, przekazując w drugim tygodniu sierpnia 10 tys. marek. Zebrane pieniądze organizacja zamierzała przeznaczać na szkolenie obsługi medycznej, prowadzenie i wyposażenie lazaretów czy na zapomogi dla rodzin żołnierzy. Jeśli chodzi o dobra materialne, proszono przede wszystkim o to, czego żołnierzom nie zapewniała administracja wojskowa, a co mogło ułatwić nieco ich żołnierskie życie. Dlatego też, prócz odzieży i butów, zbierano różnego rodzaju używki, jak kakao, czekoladę, herbatę, kawę, cygara, cukier, ciastka czy weki z sokami i owocami.

12 sierpnia odbył się też pierwszy koncert dobroczynny, zorganizowany w Café Kaiser. Wieczór, który swoim występem uświetniła Damska Orkiestra Salonowa „Kopelia” pod dyrekcją Frau Giseli Krieger, okazał się wielkim sukcesem. Do pomocy medycznej jako pielęgniarki już na początku sierpnia zgłosiło się ponad 600 chętnych pań z powiatu zabrskiego. Planowano więc uruchomienie specjalnych kursów, na których szkolono by ochotniczki, a pierwszy taki zacząć się miał 4 sierpnia w Szpitalu Spółki Brackiej (ul. 3 Maja). 5 sierpnia poinformowano również o pierwszej przygotowanej na potrzeby wojska placówce medycznej - Szpitalu Gminnym im. [cesarzowej] Augusty Wiktorii (ul. M. Curie-Skłodowskiej 10).

Na początku sierpnia w Zabrzu panowała jeszcze dość swobodna atmosfera. Wierzono w szybki i zwycięski koniec wojny. W niedzielę 9 sierpnia wiele zabrzańskich rodzin, korzystając z ładnej pogody, udało się na relaksujące wycieczki po okolicy. Liczba ich uczestników musiała być całkiem duża, skoro tramwaje kursowały z podoczepianymi dodatkowymi wagonami. Według prasy świadczyło to o zaufaniu i spokoju na duszy zabrzan, mimo toczącej się już od ponad tygodnia wojny. Wraz z następnymi dniami nastrój ten zaczął jednak powoli mijać. W drugiej połowie sierpnia kolejne numery gazety prosiły już o niezawierzanie złowrogim plotkom. Na listach rannych i poległych zaczęły pojawiać się pierwsze nazwiska mieszkańców Zabrza i okolic. 

Aleksandra Korol-Chudy