TV Zabrze

W przededniu II wojny światowej

Przypominamy wybrane teksty, które w minionych latach ukazały się na łamach Naszego Zabrza Samorządowego dzięki współpracy z Muzeum Miejskim w Zabrzu. W przededniu rocznicy wybuchu II wojny światowej wspominamy, jak sierpień 1939 roku wyglądał w naszym mieście.

Powszechnie wiadomo, że atak hitlerowskich Niemiec na Polskę nastąpił 1 września 1939 roku. Na Górnym Śląsku jednak niewypowiedziana wojna trwała już od połowy sierpnia. Także na terenie obecnego Zabrza, które w okresie międzywojennym, w efekcie plebiscytu i III powstania śląskiego, podzielone było granicą państwową. Po jej polskiej stronie znajdowały się Kończyce, Makoszowy i Pawłów. Do walki naprzeciw siebie stanęły tu jednak nie regularne formacje wojskowe, a polskie i niemieckie oddziały ochotnicze.
Przez całe lato po obu stronach Czarniawki trwały gorączkowe przygotowania do nadchodzącego nieuchronnie konfliktu. Niemcy koncentrowały na granicy siły wojskowe, mające uderzyć na Polskę. Rozpoczęli też działania przeciwko polskiej mniejszości. W lipcu zlikwidowano Dom Polski, mieszczący się przy ul. Wolnosci 292. Do Zabrza przybywały wielkie transporty żywności, których rozładunkiem zajmowała się miejscowa młodzież z Hitler Jugend. Część ludności, jak zaznaczono w raportach zabrskiej NSDAP -  „nieznaczna”, w obawie przed wojną opuściła Zabrze. Psychozie strachu nie uległa jednak większość mieszkańców i podobnie jak wojsko, miała być w dobrym nastroju.
Również władze lokalne czyniły przygotowania do wojny. W prezydium policji w Gliwicach odbyło się zebranie z udziałem przedstawicieli administracji Zabrza, którego tematem było zachowanie się podczas ewentualnego ataku lotniczego lub ostrzału artyleryjskiego ze strony Polski. Priorytetem było zapobieżenie przejawom paniki i samorzutnej ucieczce ludności, grożącej paraliżem szlaków komunikacyjnych (co niestety miało miejsce później w Polsce). Wehrmachtowi nic nie mogło przeszkodzić w marszu: „Wehrmacht musi maszerować bez względu na cokolwiek”.
Zakładano, że polska artyleria zostanie zniszczona w przeciągu trzech godzin, a jej ogień nie będzie się koncentrował na osiedlach mieszkalnych i zakładach, ale na skupionych wzdłuż granicy jednostkach wojskowych. Przewidywano też czasowe przerwy w dostawie energii elektrycznej. Dla ludności cywilnej przygotowano maski przeciwgazowe. Na brzegach Czarniawki ustawiono stalowe kozły z drutem kolczastym, mające chronić przed atakiem ze strony Polski.
Pod koniec sierpnia, wprowadzono karty żywnościowe. Był to widoczny znak zbliżającej się wojny. Tymczasem po polskiej stronie kończono w pośpiechu budowę linii fortyfikacji obronnych znanych jako „Obszar Warowny Śląsk”. W Kończycach i pobliskich miejscowościach ludność cywilna budowała umocnienia przeciwlotnicze. Przeprowadzano społeczne zbiórki pieniędzy na zakup sprzętu i broni dla Wojska Polskiego. Nastroje ludności polskiej psuła jednak ewakuacja urzędników i ich rodzin, przeprowadzona 28 sierpnia. Chodziły plotki o wkroczeniu Niemców w głąb Polski i przerwaniu linii obrony. Narastała panika, skrzętnie podsycana przez niemieckich prowokatorów.
Zdecydowane „nie” Polski w sprawie niemieckich żądań dotyczących „korytarza pomorskiego”, miało być zniesione siłą niemieckiego oręża. W tym też celu, przed wybuchem wojny, Niemcy utworzyli freikorps Ebbinghaus – jednostkę dywersyjną działająca pod auspicjami Abwehry, złożoną z mieszkańców polsko-niemieckiego pogranicza, głównie Niemców, którzy tuż przed nadchodzącym konfliktem uciekli z Polski.
W ostatnich dniach sierpnia 1939 r. wcielono też w jej szeregi zatrzymanych mieszkańców polskiej części Śląska, którzy pracowali w kopalniach i hutach po stronie niemieckiej. Ich zadaniem było atakowanie polskich  posterunków straży granicznej i jednostek wojskowych, przejmowanie kontroli nad małymi miejscowościami i zakładami przemysłowymi w okręgu przemysłowym, zanim do akcji przystąpi Wehrmacht. Wykorzystywano ich znajomość języka oraz terenu, w którym przyszło im walczyć.
Tymczasem po polskiej stronie granicy, z wielkim aplauzem przyjęto rozkaz Zarządu Głównego Związku Powstańców Śląskich wzywający do obrony każdej piędzi polskiej ziemi. W chwili zagrożenia patriotycznie nastawieni mieszkańcy, członkowie powstańczych organizacji kombatanckich, „Sokoła” i innych, w porozumieniu z władzami wojskowymi utworzyli ochotnicze formacje pomocnicze,  które składać się miały z 22 batalionów podporządkowanych wojskowemu dowództwu.
W Kończycach sztab Ochotniczych Oddziałów Powstańczych tworzyli Józef Bobrowski, Karol Garus i Edward Kaleta. Urzędował w starej szkole, w siedzibie Oddziałów Młodzieży Powstańczej. Zmobilizowano wszystkich byłych powstańców z gminy, dokonując podziału na drużyny. Liczyły one w sumie 110 członków. Odczuwano jednak brak broni. Na terenie Pawłowa podobny sztab tworzyli Jan Biadacz, Ludwik Nitka, Józef Godzierz. Powstańcy, po godzinach pracy, patrolowali granicę. W sytuacji, kiedy freikorps dokonywał groźnych dywersji w godzinach pracy, członków samoobrony zwalniano z obowiązków i kopalnianymi samochodami dowożono na miejsce starcia. Akcje freikorpsu na odcinku granicznym w okolicach Zabrza były bardzo intensywne. W nocy z 23 na 24 sierpnia silny oddział uderzył z lasu Guido na posterunek celny i stację kolejową w Makoszowach, zabijając polskiego żołnierza. Ataki następowały też z terenu kopalni „Delbrück” („Makoszowy”). Od 22 sierpnia walki trwały również na odcinku między Rudzką Kuźnicą, a Pawłowem, bronionym przez oddziały samoobrony z Rudy.
Od połowy sierpnia zastrzeleni zostali kolejno: polski policjant, kolejarz i strażnik graniczny oraz polski żołnierz. Ostrzelano posterunek Straży Granicznej w Gierałtowicach. Fragment granicy w okolicach Zabrza uznano za szczególnie zagrożony, w związku z czym przybywali tu ochotnicy z sąsiednich gmin oraz przysłano posiłki policji z Świętochłowic.
Częstotliwość prowokacji rosła. Powstańcy z Kończyc domagali się więc większej ilości broni. W końcu, 28 sierpnia, otrzymali dodatkowo 47 karabinów i 280 sztuk amunicji. Równocześnie podminowano strategiczne mosty, m.in. kolejowy na trasie Makoszowy-Bielszowice, które w razie niemieckiego ataku miały być wysadzone w powietrze.
Również członkowie zabrzańskiej NSDAP otrzymali z rozkazu komendanta policji, majora Brockmanna broń i amunicję. Niemcy w meldunkach raportowali, że nocami pogranicze obłożone było ogniem z polskich karabinów i broni maszynowej. W dniu 31 sierpnia doszło do kolejnego starcia z oddziałem freikorpsu, usiłującym wkroczyć do Kończyc od strony kopalni Makoszowy. Powstańcy odparli jednak zwycięsko natarcie i ostrzelali krążący nad kończycką cegielnią niemiecki samolot. Następny dzień przyniósł początek najstraszniejszej wojny w dziejach świata. 

Zbigniew Gołasz